Chciałam odejść od niego najdalej jak się dało. Już miałam serdecznie się z nim pożegnać wystawiając mu jeden z moich palców a mianowicie tego najładniejszego, środkowego jednak powstrzymał mnie donośny krzyk dochodzący zza moich pleców. Odwróciłam się na pięcie by dokładnie przeanalizować sytuację. Przez dłuższą chwilę nie było nic słychać ani widać. Ja i brunet wpatrywaliśmy się głupio w przestrzeń. Po upływie kilkunastu sekund dostrzegłam bladą postać wyłaniającą się w pośpiechu zza małego szarego budynku. Lekko kuśtykała i miała zadziwiająco nijaką minę z której nie dało się wyczytać zupełnie nic. Zbliżała się do nas w bardzo szybki tępię próbując wydusić coś z siebie, jednak wyziębione ciało nie pozwoliło jej na wydanie jakiegokolwiek dźwięku. Za nim zbliżyła się na tyle bym dostrzegła całość przewróciła się parę razy o własne nogi. Ujrzawszy podartą bluzkę miałam już niewielką pewność co się wydarzyło. Podbiegła do mnie i rzuciła mi się pod nogi ze łzami w oczach.
- Pomóżcie mi... - Usłyszeliśmy jej zachrypnięty i pełen grozy cichy głos. Schyliłam się by jej pomóc, chwyciłam ją w biodrach i zaczęłam ciągnąć z całej siły do góry. Jej nogi były zupełnie bezsilne tak samo jak i ręce. Czułam na sobie jego brązowe tęczówki, które obserwowały każdy mój ruch. Wreszcie usłyszałam jak rusza tyłek i zabiera się za pomoc. Przerzucił sobie jej sine i chude ramie przez szyje a drugiemu pozwolił pozostać na mojej szyi. Podnosząc się z klęczków dostrzegłam grubą postać podążającą w bardzo wolnym tempie w naszym kierunku. Spojrzałam na dziewczynę, była zmarnowana i wykończona co oznaczało, że albo uciekała przez całą noc, albo udało jej się wyrwać z tego bagna dosłownie przed chwilą.
- Justin, przyjechałeś tutaj autem? - Spytałam nie spuszczając wzroku z otyłego mężczyzny, który zbliżał się do nas w niezbyt szybkim tempie. Jego wzrok spoczął na mnie oglądając dokładnie każdy centymetr mojego ciała.
- Tak... - Nie dałam mu dokończyć, ściągnęłam delikatnie jej ramie z mojej szyi i odwróciłam wzrok do chłopaka.
- Zabierz ją do auta. - Jego wzrok spotkał się z moim, był przerażony i pełen rozpaczy. Spojrzałam ponownie w kierunku otyłego mężczyzny, który przyspieszał kroku po czym powtórzyłam. - Zabierz ją do tego cholernego auta!
- Nie zostawię Cie tutaj. - Tupnął tak jakby chciał mi pokazać, że jestem jego własnością i mam słuchać jego rozkazów jak najposłuszniejszy pies.
- Poradzę sobie, weź ją do tego cholernego auta... - Zaczęłam się denerwować, ten człowiek był coraz bliżej a ona była bezsilna. Odwróciłam na chwilę wzrok po czym krzyknęłam zdenerwowana. - Już! - Justin podskoczył z przerażenia. Pokiwał głową i wziął chudą blondynkę na ręce.
- Obiecaj, że się od tego wymigasz i nie zrobisz nic głupiego. - Popatrzyłam na niego jak na najpospolitszego kretyna. No ale w sumie miał trochę racji, mogłam zrobić coś głupiego a biorąc pod uwagę, że byłam już lekko podminowana coś na pewno by się wydarzyło.
- Obiecuję a teraz już idź. - Zdobyłam się na wymuszony uśmiech, Justin skrzywił się i szybkim krokiem odmaszerował. Po paru sekundach nie było widać ani jego ani pokonanej przez życie blondynki. Mężczyzna był coraz bliżej i bliżej a ja miałam coraz większa ochotę uciąć mu jego grube genitalia. Miałam pewność, że po prostu mnie ominie i pobiegnie dalej by odebrać to co uważał za jego własność, więc stanęłam bokiem i czekałam aż jego grube ciało przebiegnie na tyle blisko bym mogła spowodować wywrotkę na śniegu. Oparłam się o czarne auto, odpaliłam papierosa i przewracając oczami czekałam. Miałam wrażenie, że zaraz się przewrócę... możliwe, że było to spowodowane tym wypadkiem, zaczęło kręcić mi się w głowie, ale teraz nie mogłam się poddać. Potrząsnęłam głową i odzyskałam trzeźwość umysłu. Tak jak przewidziałam nawet na mnie nie spojrzał. Był zajęty wymyślaniem erotycznych sytuacji w roli głównej z jego ofiarą. Nie obchodziło go otoczenie. Nie pozwól by cokolwiek przysłoniło ci rzeczywistość. Pomyślałam wystawiając prawą nogę powodując tym samym pocałunek jego już dość płaskiej twarzy z ziemią. Patrzyłam na niego z tak wielką pogardą jak jeszcze nigdy na nic nie potrafiłam spojrzeć. Miałam ochotę zmienić się w Harre'go Potter'a, wyciągnąć różdżkę i zawołać na całe gardło ''avada kedavra''. Jednak zostałam w świecie rzeczywistym i nie traciłam jasności umysłu.
***
W jego ramionach wydawała się być lekka jak piórko... była krucha i morderczo blada. Patrzył na nią z poczuciem winy i zgryzoty w sercu. Nie ruszała się tak jakby straciła kontakt ze światem, lecz on słyszał jej serce, które waliło jak oszalałe. Niósł ją do auta zastanawiając się co teraz będzie. Jeśli pozostawi ją samą otyły mężczyzna może ją znaleźć, ale jeśli nie pójdzie tam, może stać się coś złego z Jade. W głębi duszy miał nadzieje, że za kilka chwil dziewczyna wyłoni się zza samochodów, lecz dobrze wiedział, że nie odpuści. Ułożył blondynkę na tylnich siedzeniach po czym przykrył ją puchatym niebieskim kocem. Co mam teraz zrobić? Zapytał sam siebie z nadzieją, że pobudzi się do myślenia. Otworzył przednie drzwi od auta i włączył ogrzewanie. Ona nie jest głupia. Wie co robi, a jeśli nie to poradzi sobie. Spojrzał w niebo. Nic z tego, nie potrafił trwać bezczynnie ze świadomością tego co się działo. Zamknął drzwi od auta na klucz i w szybkim tempie powędrował tą samą drogą, którą przybył.
***
Stałam nad nim i zastanawiałam się co mam zrobić. Chciałam go skrzywdzić bardziej niż on tę dziewczynę jednak w moim sercu kryła się taka nienawiść, że gdybym zaczęła pastwić się nad nim nie potrafiłabym się powstrzymać od zabicia go. Jego wielkie ciało przewróciło się na drugą stronę. Dostrzegłam w jego oczach potężny strach. Kucnęłam nad nim i po prostu przyglądałam się. Miałam ochotę go zagryźć a w najgorszym przypadku zadrapać na śmierć.
- Wyrządziłeś jej cholerną krzywdę - Odezwałam się po chwili milczenia. - Widzisz, ja dobrze wiem, że życie nigdy nie będzie sprawiedliwe dla nikogo i że każdego mogło spotkać to co ty jej zrobiłeś. Nie rozumiem jak można dopuścić się takiego świństwa, to jest niewybaczalne i w dodatku masz czelność za nią biec?- Podniosłam się na równe nogi i wyciągnęłam z torebki paczkę papierosów. Odpaliłam jednego i po zaciągnięciu się nim mówiłam dalej.- Jestem małą i kruchą dziewczynką, ale w tym momencie jestem silniejsza od ciebie. Wpadłeś w pułapkę z której po prostu nie ma wyjścia. Możesz tu leżeć cały dzień, a ja mogę się na ciebie po prostu gapić, siedzieć koło ciebie i patrzeć jak cierpisz. Zimne powietrze otulające twoje ciało, jest jak milion noży wbijających się w każdy centymetr twojej skóry... ale... równie dobrze mogłabym znaleźć coś ostrego i wbić ci to w serce powodując szybką śmierć ale tego nie zrobię, a wiesz dlaczego? - Kucnęłam ponownie i wypuściłam dym prosto w jego lico. - Dlatego, że życie cię dopadnie... dopadnie cię tak samo jak dopadło ją, dopadło mnie czy dopadło kogokolwiek innego. Ktoś inny może spowodować, że będziesz cierpiał bardziej niż ta dziewczyna, którą potraktowałeś jak zabaweczkę. - Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak jego ciało zaczyna trząść się z zimna. - Życie potraktuje cię tak podle, że poczujesz coś gorszego niż ona. Taka krucha osoba jak ona nie zasługuje na takie traktowanie a szczególnie przez takiego człowieka jakim jesteś ty. Masz naprawdę wielkiego pecha, że ta dziewczyna trafiła pod mój adres. - Zgasiłam papierosa. - Jeśli będziesz jej dalej szukać kiedy oddalę się z tego miejsca pożałujesz tego. Jeśli wyrządzisz jej ponownie jakąś krzywdę lub jakiejkolwiek innej dziewczynie znajdę cię, rozumiesz? Znajdę cię i odetnę ci twojego malutkiego przebiegłego ptaszka i już nigdy nie zaznasz rozkoszy z tego co uczyniłeś. Będziesz cierpiał w samotności, a ja nie pozwolę ci umrzeć byś mógł posmakować goryczy życia, którą czuje teraz ta dziewczyna. Widzisz do tej chwili patrzyłam na siebie jak na życiową porażkę a teraz stoję w przekonaniu, że może jeszcze nie jest ze mną tak źle. Zawsze czułam pogardę do samej siebie, ale pojawiłeś się ty i czuje, że mogę patrzeć z pogardą na kogoś innego niż ja sama. - Spojrzałam w niebo i poczułam na sobie dotyk zimnego powietrza. - Zapamiętaj sobie, że jeśli chociaż jeszcze jeden jedyny raz spojrzysz na nią wzrokiem pieprzonego gwałciciela spotykając ją na swojej drodze zabije cię, nie boję się konsekwencji, życie już mi dokopało więc pilnuj się i pamiętaj, że obserwuje cię. Gdziekolwiek pójdziesz, cokolwiek zrobisz będę o tym wiedziała. Szczęśliwa era dla ciebie skończona. - Rzuciłam mu ostatnie pogardliwe i złowieszcze spojrzenie po czym nogi powiodły mnie na ścieżkę, którą Justin szedł do swojego auta. Idąc śladami chłopaka zamyśliłam się. Miałam nadzieję, że wszytko wróci do stanu powszedniego lecz w głębi serca wiedziałam, że nic już nie będzie takie same. Miałam ochotę coś rozwalić, czułam się fatalnie i marzyłam o tym by rozbić szybę jakiegoś samochodu bądź okna mieszkaniowego. Zacisnęłam dłoń w pięść czując, że z oka miała zamiar wypłynąć mi łza żalu. Nie bądź głupia, nie płacz. Nic ci nie da użalanie się nad sobą. Nogi się pode mną załamały, poczułam że tracę kontrole nad wszystkim, nad swoim ciałem jak i nad swoim życiem. Po chwili moja twarz zetknęła się z białym puchem powodując niekontrolowane dreszcze na całym ciele. Jesteś silna, możesz wstać. Rozumiesz? Możesz wstać i dobrze o tym wiesz, radź sobie sama, nikt ci nigdy nie pomagał więc dlaczego teraz potrzebujesz pomocy? Oderwałam twarz od ziemi. - Ja to ja do cholery. - Otarłam twarz i powoli zaczęłam się podnosić. Dam radę. Zamknęłam oczy na ułamek sekundy. Zdobyłam się na pobudzenie wszystkich mięśni. Rozgrzałam się na tyle by móc wstać i zacząć biec przed siebie.
Chciałam biec przed siebie już zawsze, nigdzie nie zagrzewać miejsca i po prostu biec. Moje ciało rozgrzane było tak mocno, że nagły przypływ energii przyprawił mnie o dziwny zawrót głowy, jednak nie upadłam na ziemie. Biegłam dalej jak dziecko, bawiące się w berka. Chciałam uciec od wszystkiego, od życia codziennego, od zranionych uczuć, zepsutych ludzi, od całego tego chłamu, który wpędzał mnie w ten cholerny dół. Wydostanę się z tego bagna. Ponownie obudziło się we mnie poczucie wiary i nadziei. Zostawiam to wszytko za sobą. Uśmiechnęłam się i odwróciłam do tylu by zobaczyć jak to wszytko powoli znika z mojego życia. Jednak bliskie spotkanie ze ścianą potocznie zwaną Justin sprowadziło mnie ponownie na ziemie. Moje ciało rozpędzone było na tyle by móc z łatwością wbić ciało chłopaka w ziemie opadając na nie z dziwnym hukiem jakby łamanych kości. Było już tak blisko do opuszczenia świata zakłamanych przyjaciół, tak blisko by odwrócić się od tych wszystkich skopiowanych ludzi... jednak na mojej drodze pojawił się on. Tak jakby chciał nieumyślnie zrobić mi na złość. Z całego serca chciałam nienawidzić jego szanownej osoby, ale przecież uratował mi tyłek i miałam u niego wielki dług, który postanowiłam spłacić. Miałam nadzieję, że kiedy podniosę wzrok nie ujrzę jego szyderczego uśmiechu jednak nadzieja jak zawsze zawiodła. Patrzył na mnie z wyższością i dziwnym błyskiem w oku.
- Ćwiczysz na maraton? - Usłyszałam parsknięcie śmiechem.
- Zamknij się. - Miałam zamiar powiedzieć to tonem obrażonej kobiety jednak z moich ust wydobyły się te słowa z nutką rozbawienia.
Jego tęczówki bacznie przyglądały mi się, kiedy wstawałam i otrzepywałam z siebie śnieg. Miałam nadzieje, że zajmie się tą dziewczyną sam i pozwoli mi odejść jednak pan Bieber uznał, że będzie lepiej kiedy pójdę z nim. Z wielką niechęcią zmusiłam się by wsiąść do czarnego Mercedesa.
***
Jej obecność sprawiła, że chłopak całkowicie stracił panowanie nad sobą. Nie wiedział czy najpierw przekręcić kluczyk, czy może nacisnąć pedał gazu. Jego ciało było dotychczas jak świątynia a ona to zniszczyła, wkradając się w jego umysł. Wpadł w jakiś dziwny trans z którego nie miał jak się wydostać. Uspokój się idioto. Warknął do siebie w myślach Chciał oczyścić umysł ze wszystkiego, ale nie potrafił. Sama jej obecność była dla niego czymś w rodzaju najgorszego narkotyku. Miał wrażenie, że uzależnia się od niej z każdą chwilą. Ona beznamiętnie patrzyła przez przednią szybę nie zwracając największej uwagi na jego zakłopotanie. Jej delikatne a zarazem ostre perfumy o zapachu róż sprawiły, że jego umysł oszalał. Czuł się jak w najgorszym horrorze. Coś czego pragnął było tak blisko niego, a jednak nie potrafił tego zdobyć, ona była przecież odległa od niego o milion lat świetlnych. Jego serce oszalało tylko dlatego, że ona nie zwariowała na jego punkcie jak to miała w zwyczaju każda spotkana przez niego dziewczyna. Jego urok sprawiał, że mógł mieć każdą, jednak nie ją. Ona jedyna sprawiła, że miękły mu kolana. Może dlatego, że jest zupełnie inna? Każdy chłopak uwielbia urocze plastikowe dziewczyny z wielkimi piersiami. Ona taka nie była, miała przewrażliwioną minę chodź tak naprawdę było jej wszystko jedno, nie miała wielkich piersi, były kształtne i normalnych rozmiarów tak jak to bywa u siedemnastolatek, włosy zniszczone od farbowania, make up był prosty i niezbyt widoczny. Nie dbała o swój wygląd prawie wcale jednak coś do niej przyciągało wielu mężczyzn w wieku od czternastu do dwudziestu pięciu lat. Czasami zmuszało ją to do okłamywania nie tylko innych lecz także i siebie. Miała wiele cierpienia w sobie i nie miała ochoty na żadne większe uczucie niż nienawiść. Nie chciał, żeby jego serce zdobyło się na taki krok w jej kierunku jednak miłość nie wybiera i nie mamy wpływu na to w kim i kiedy się zakochamy. Jesteśmy skazani na zaakceptowanie niechcianych uczuć.
***
Miałam wrażenie, że zaraz wypłynie ze mnie cała złość w postaci niekontrolowanego okrzyku przewrażliwionej małej dziewczynki, która kryła się we mnie gdzieś tam w środku. Jednak powstrzymałam się od tego przypomniawszy sobie, że w aucie znajduje się dziewczyna, która potrzebowała natychmiastowej pomocy i opieki a nie wrzasku, który nie dość, że przestraszyłby ją to w dodatku przyprawił o zawał serca. W pewnym sensie obudziło się we mnie poczucie winy i szczypta troski. Od moich głębokich przemyśleń oderwał mnie warkot silnika. Obudził się. Pomyślałam z nutką triumfu na twarzy, jednak mój uśmiech zbladł kiedy nagle silnik zgasł. Moje oczy wbiły się w dłoń Justina, która spoczęła na jego kolanach szukając wybrnięcia z kłopotliwej sytuacji, spotkanie z moim wzrokiem przyprawiło jego dłoń o nagły atak paniki, kieszeń była ostatnią deską ratunku. Nastała długa cisza, którą przerywały głębokie westchnięcia dziewczyny leżącej za naszymi plecami. Moje dłonie zaczęły gorączkowo pocierać o czarne jeansy, które były w tamtej chwili najciekawszym płótnem jakie przyszło mi oglądać tamtego dnia. Nie chciałam patrzeć w jego oczy. Kryło się w nich coś czego nie potrafiłam odgadnąć a bardzo pragnęłam to zrozumieć.
- Dlaczego jesteś taka? - Usłyszałam jego zdezorientowany głos. Miałam pewność, że coś do mnie powie, ale nie miałam pojęcia, że będzie to akurat pytanie, które słyszałam milion razy a może i nawet więcej w swoim życiu. W tamtej chwili zdałam sobie sprawę z tego, że na to pytanie nie odpowiedziałam chyba jeszcze ani razu. To było naprawdę zadziwiające co się działo ze mną w tamtym momencie. - Dlaczego nienawidzisz mnie, aż tak bardzo... - Jego głos załamał się a moje poczucie winy wzrosło. Twarz, którą dotychczas zdarzało mi się widzieć w lustrze całkowicie bladą oblała się czerwonym rumieńcem. Miałam nadzieję, że kiedy będę powtarzać sobie słowo zimno w myślach to czerwona barwa zniknie, jednak pomyliłam się. Miałam ochotę spalić się ze wstydu, a w najgorszym przypadku utopić, co by uratowało moją sytuację, przynajmniej rumieniec, który zagościł na mojej twarzy straciłby swój blask. Czy go nienawidziłam? To pytanie bardzo mnie nurtowało, bo była to bolesna prawda, lecz przecież ja wcale tego nie pragnęłam. Wolałabym go pokochać nad życie i borykać się z uczuciem cieplej miłości w moim sercu niż z uczuciem zimnego ukłucia nienawiści.
***
Chłopak nie miał bladego pojęcia co działo się z nim w tamtej chwili. Miał ochotę chwycić ją za rękę i porwać do swojego własnego świata gdzie mogliby żyć długo i szczęśliwie, ale przecież nie mógł tego zrobić. Ona była tak blisko jednak tak daleko. Los zechciał by ich drogi skrzyżowały się i to w tak niefortunny sposób. Wszytko potoczyło się w zupełnie nie tym kierunku co trzeba dla nich obojga. Ona była przepełniona pustą nienawiścią i obojętnością a on od stop do głów pokrył się barwą czerwoną, która oznaczała, że dziewczyna zawróciła mu w głowie. Znał ją zaledwie parę dni a ona już sprawiła, że jego dusza oszalała na punkcie jej oschłej postaci.
- Przecież cię ostrzegałam. - Słowa wypływające z jej ust były wypowiadane z taką obojętnością, że chłopak miał wrażenie, że zaraz pęknie mu głowa. Myśli plątały mu się z prędkością światła, układał przeróżne scenariusze tej czarnej chwili jednak wszytko było zamazane i odległe o całe wieki. - Nie masz pojęcia w jakie gówno się wpakowałeś tamtego wieczoru. - Kolejne słowa parzyły go bardziej i bardziej jakby położył się na łóżku całym obsypanym pokrzywami. - A wiesz co mnie najbardziej boli? - Spojrzała na niego. - Że teraz siedzimy w tym razem, a wcale się o to nie prosiłam. - Warknęła najciszej jak się dało. Jej myśli tak samo jak jego były pogmatwane i niezrozumiałe. - Odpalisz wreszcie to cholerne auto i zawieziesz mnie do domu, czy mam iść na piechotę?- Ponownie spojrzała na jego twarz. Pustka jaką skrywała się w jego oczach uświadomiła jej w jak podłej sytuacji się znajduje. - Cholera. - Zaśmiała się po czym wysiadła z samochodu trzaskając drzwiami. I co ja mam teraz zrobić? Chciała krzyknąć na całe gardło, jak bardzo nienawidzi życia, jednak powstrzymała się przypominając sobie, że niedaleko znajduje się szpital w którym jeden z oddziałów był przeznaczony dla osób psychicznie chorych, na którym już raz przebywała. Weszła w te bezsensowną znajomość i wpakowała się w plątaninę uczuć, czego unikała jak ognia przez praktycznie pół życia, którego miała w tamtej chwili serdecznie dość. Z tego wszystkiego nie było już odwrotu, musiała poczynić jakieś kroki w jakimkolwiek kierunku. Przez całe życie biegła i nie zatrzymywała się a teraz utkwiła w jednym niechcianym momencie. Musiała popchnąć huśtawkę życia ponownie, ale każdy krok musiał być starannie przemyślany. Za każdym razem trzeba uważać, życiowy parkiet bywa śliski i łatwo może powinąć ci się noga. Jego uczucia nadal tkwiły w czarnym mercedesie i tam chciały pozostać, jednak razem z nim wygramoliły się z ciemnego auta. Zatrzasnął drzwi dając tym samym do zrozumienia, że ma zamiar przeprowadzić poważną rozmowę na którą Jade wcale nie nie miała najmniejszej ochoty. - Posłuchaj, ja i ty nie mamy ze sobą nic wspólnego, jesteśmy zupełnie różni, dla nas po prostu nie ma wspólnej przyszłości. - Wciąż nie odwracała się do niego. Spojrzała w niebo i pozwoliła by powiew zimowego wietrzyka pogłaskał ją po policzku. - Widzisz ja nie potrafię być uzależniona od człowieka. W pewnej chwili można się uzależnić od swojego rodzaju smutku i nie musząc już nigdy godzić się z porażkami podążać własną ścieżką. Masz tyle opcji kiedy idziesz własną drogą i nie zawadzasz nikomu, ale czasem spotykamy na swojej drodze przeciwności z którymi nasza podświadomość musi się zmierzyć. Moją przeciwnością jesteś ty. Im szybciej mój umysł zada cios tym szybciej uwolnię się od cierpienia związanego z uczuciami. - Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. - Nie potrzebujesz mnie do szczęścia tak samo jak ja nie potrzebuję ciebie. - Pozostała w bezruchu nie spuszczając wzroku. Jego brązowe tęczówki błądziły w przestrzeni aż wreszcie spoczęły na jej gładkich ustach.
- Masz racje... - Spojrzał jej w oczy. - Nie potrzebuję cię do szczęścia i ty wcale nie potrzebujesz mnie, ale w pewnym momencie twoje serce może zrobić niespodziewany zwrot. Miłość nie wybiera i nie mamy wpływu na to kiedy nasze serce zabije mocniej i dla kogo. Oczywiście łatwiej jest podążać własną ścieżką i omijać przeciwności wielkim łukiem, ale jeśli wybierzesz drogę trudniejszą i pełną przeciwieństw na końcu musi znajdować się coś co godne jest twojej uwagi. - Spojrzał w niebo. - Czasem mam ochotę oderwać się od ziemi i polecieć gdzieś, gdzie nie byłoby tego wszystkiego. Tego całego zakłamanego i fałszywego świata, gdzieś gdzie byłbym szczęśliwy. Pół życia poświeciłem by znaleźć to czego szukałem...
- Nie szukałeś mnie. - Przerwała mu. - Nie masz prawa żyć w utwierdzeniu, że to własnie ja skoro nie masz pewności. Nie wniosę do twojego życia nic dobrego. Nie mamy prawa układać razem planów na resztę życia. - Zbliżyła się do niego. - Nie szukam w życiu niczego więc nie mogę znaleźć tego czego szukam. - Popchała go lekko i mówiła dalej. - Mam pewność, że jesteś gdzieś głęboko zakodowany, o tutaj.- Pokazała palcem wskazującym na prawą stronę swojej czaszki. - Ale nie mam pojęcia skąd się tam wziąłeś, dlaczego tam zostałeś i czy te wspomnienia są cokolwiek warte. Odkryje to w swoim czasie, skoro życie postawiło ciebie na mojej drodze, sprawdzę to. Dojdę dlaczego zostałeś zakodowany w miejscu do, którego nikt nie ma wstępu. Nawet ja w pewnym momencie nie mogę dostać się do własnego umysłu a ty tam jesteś i nie wiem po co, dlaczego i od kiedy. A do chwili w której docieknę dlaczego jesteś związany z tak ważnym wspomnieniem nie masz prawa zbliżyć się do mnie uczuciowo nawet na pół kroku. - Jego przerażone oczy przytaknęły kilkoma gwałtownymi mrugnięciami. Poddenerwowana dziewczyna ponownie wsiadła do auta i triumfalnym spojrzeniem zmierzyła Justina, który z trudem wgramolił się ze świadomością porażki do swojego czarnego Mercedesa.
~*~
OD AUTORKI: Teraz dałam wam powód do nienawiści. Pisałam to dłużej niż wam obiecywałam, ale za to efekt mojej pracy jest o wiele lepszy niż się spodziewałam. Dziękuję za wiele pozytywnych komentarzy i że tyle was przybyło. Mam nadzieje, że rozdział się podobał i że wcale się na mnie nie zawiedliście aż tak bardzo ♥
Rozdział jest piękny. Na prawdę widać ,że się postaralaś. Tyle tutaj przemyśleń i emocji ,że aż we mnie wrze. Z przyjemnością stwierdzam ,że to najlepszy jak dotąd wpis na blogu i był warty czekania.
OdpowiedzUsuńOczywiście z niecierpliwością czekam na następny. <3
wow ten koleś był wystraszony jak ona do niego gadała nieźle :) czekam na nn!!!
UsuńJEST NN http://justin-bieber-story-love.blogspot.co.uk/2013/01/rozdzia-4.html
UsuńJest nn zapraszam http://the-official-2013-annual-justin-bieber.bloog.pl/
Usuńkoocham
OdpowiedzUsuńCudeńko!
OdpowiedzUsuńmega *.* masz taki fajny styl pisania, że aż spadłam z krzesła... :D
OdpowiedzUsuńno i tu jest JUSTIN < !!!!!!! > xD
jest super i będzie lepiej mam nadzieję ;))
http://hue-hue-1d.blogspot.com/ liczę na Twoją opinię. :D
czekam na nn\
świetnie napisane :D
OdpowiedzUsuńWENY! <3
Powiem szczerze, że warto było tu zajrzeć. Podoba mi się Jade, jest taka jaka większość ludzi chce być - obojętna na uczucia. No i Justin, mój bohater <3 Są z różnych światów i to przyciąga ich do siebie bardziej. Świetnie opisujesz te wszystkie emocje, jestem pod wrażeniem. Czyta się lekko i dobrze dobierasz słowa. Nic bym nie odejmowała ani nie dodawała - jest idealnie. Dodaję do obserwowanych i jak nie masz nic przeciwko to w kolejnym moim rozdziale - polecę twój blog :)
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno pytanko, sama robiłaś szablon? A jeżeli nie to skąd go masz? Jest genialny.
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na więcej.
dziękuję za tak mile słowa, kiedy wchodzę na bloga i widzę tak pozytywne komentarze, aż dostaje weny<3 oczywiście, ze nie mam nic przeciwko temu byś poleciła mój blog, dla mnie to jak najbardziej zaszczyt.
Usuńszablon wykonała dla mnie dziewczyna, która prowadziła szabloniarnie, lecz niestety już nie wykonuje szablonów pod adresem swojego bloga z tego względu, ze przeniosła się gdzieś indziej ;)
A masz z nią może JAKIKOLWIEK kontakt?
UsuńZakochałam się, dosłownie pokochałam Twoje opowiadanie. Przyznam, że jesteś jedną z niewielu osób, która potrafi tak zajebiście pisać. Jestem pod ogromnym wrażeniem. I wiesz co? Aż Cię zaobserwuję ;-)
OdpowiedzUsuńNie wiem skąd w pierwszym rozdziale wzięłaś porównanie do zapalniczki, ale naprawdę mnie to wzruszyło i przyznałam Tobie w duchu rację...
Proszę dodaj szybko nowy rozdział. Pozdrawiam http://stranger-bieber.blogspot.com/
jeju to bardzo urocze słowa. To w sumie nie była długa historia. Miałam wtedy minimalnego doła, wiec o dwudziestej pierwszej godzinie wybrałam się na spacer. Weszłam na mój ulubiony dach i siedziałam tam zastanawiając się nad wszystkim. Kiedy zapalałam papierosa, uznałam ze płomień jest czymś magicznym. Czymś co warto jest opisać. Wpatrywałam się w płomyczek ze trzydzieści minut i pytałam się sama siebie o co mi do cholery chodzi? Wróciłam do domu, usiadłam przed komputer i zaczęłam pisać. Wszystko <3
Usuńnie mam powodu, żeby się zawodzić jest cudowny.
OdpowiedzUsuńmuszę powiedzieć, że to jeden z najlepszych blogów jakie czytałam.
czytam, też kilka świetnych blogów, ale Twój - nie ma porównania.
piszesz, profesjonalnie (?) nie mam pojęcia jak to określić, ale naprawdę masz talent.
wszystko tak idealnie opisujesz, to naprawdę cudowne. świetnie się to czyta.
nie umiem się doczekać kolejnego rozdziału! :)
życzę weny ♥
Otóż wena jest i to nawet aż za dużo jej, problem tkwi w tym iż nie mam za bardzo dostępu do internetu i dopiero na początku kwietnia będę miała nowy komputer, mam nadzieje że wszyscy uzbroicie się w cierpliwość i nie zagryziecie mnie za to, że rozdział nie pojawia się już od miesiąca lub dłużej ♥
UsuńŚwietny rozdział ! Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńWpadnij jeśli chcesz :)
www.gabrielle-quinn.blogspot.com
Przepraszam, ale nie czytam blogów o One direction : )
UsuńEmmm. jeszcze! <3
OdpowiedzUsuńSie pisze C:
Usuńsiem, mam prośbę.. bo widzisz mamy projekty edukacyjne i pod to mamy podłożony konkurs, kolejny etap to zdobycie dużo lajków inaczej film nie bd oceniany i stracimy punkty, możesz na niego zagłosować i polubić?
OdpowiedzUsuńlink:http://www.drugiezycieelektrosmieci.pl/2012/konkurs/index.php?m=yt-video&v=LvCDsV9-7W4