6/16/2013

{005} Hold me tight and don't let go...

      Zima oraz jej przyjemny lodowaty stan przeminęły. Z dnia na dzień ogarnął mnie niepokój oraz co roczna żałoba po stracie rodziców. Z tygodnia na tydzień czułam się coraz gorzej. Miałam zaledwie siedemnaście lat i trochę, a czułam się jak wypompowana przez życie staruszka.
      Ja i Justin przestaliśmy ze sobą rozmawiać. Moje uczucia były zmieszane... za każdym razem gdy jego wzrok przedzierał się do mojej duszy znikałam z pola widzenia. Ostatnio bardziej martwił się o Emily niż o mnie, lecz to ja go potrzebowałam, nie ona.
      Przyznałam się sama przed sobą. Kochałam go, lecz głęboko w moim umyśle coś się kryło, coś co kazało mi nienawidzić jego i każdego pustego słowa, wydobywającego się z jego ust.

      Tego dnia byłam bardziej zmęczona niż zwykle. Słyszałam z ogrodu rozbawione głosy Emily i Justina.
      Od pocałunku nie potrafiliśmy spojrzeć sobie w oczy ani porozmawiać jak normalni ludzie. Trzymał się ode mnie najdalej jak potrafił a ja wcale nie protestowałam mimo głębokiej tęsknoty, która budziła się we mnie za każdym razem gdy go widziałam. Miałam nadzieję, że to błędny przekaz z mojego serca lecz zawiodłam się... to była ta cholerna miłość. Uczucie, które odrodziło się we mnie by zniszczyć doszczętnie to co po mnie zostało.
      Justin potrzebował zaledwie trzech dni by rozkochać w sobie Emily i pięciu sekund by wzbudzić we mnie nienawiść, złość, miłość oraz zazdrość.
      Emily nie ukrywała swojego zainteresowania nim. Okazywała mu miłość w każdym małym geście i czułym słówku wypowiadanym do jego uszu. Zaczęła ubierać się inaczej niż zwykle. Przykrótkie spódniczki, duże dekolty oraz wyrazisty make up sprawiły, że umierałam z zazdrości. Była ode mnie o sto razy piękniejsza i wrażliwsza. Otworzyła się wreszcie przed nami. Pokazała nam swój magiczny taniec i piękne nogi baletnicy. W różowym trykocie prezentowały się bardzo uroczo. Jej taniec był czymś wspaniałym, nie popełniała żadnego widocznego błędu gdy tańczyła przed nami, szczególnie przed Justinem. On zaś wlepiał w nią swoje orzechowe tęczówki jak w cudo bez skazy. Czułam się dotknięta. Ona była dla niego idealna. Długie chude nogi, które przy każdej okazji obnażała, talia prawdziwej kobiety, choć była ode mnie młodsza o rok i dwa miesiące, niebieskie oczy, blond włosy. Nie brakowało jej niczego a mnie wręcz przeciwnie. Brakowało mi wszystkiego, począwszy od chęci do życia, skończywszy na długich nogach. Nawet teraz, przykuta do łóżka widziałam oczami wyobraźni jak ona w ogrodzie prezentuje mu nowy układ taneczny a on uśmiecha się wlepiając wzrok w każdą wypukłość jej ciała.
      Babcia wybrała się do przyjaciółki by poplotkować o tym co dzieje się w okolicy. Z kim aktualnie prowadza się Mary Mc Roye. Z kim ma romans żonaty Mick Lewis, co ukrywa Jessica Parker.
      Czułam się okropnie. Wstałam jednak pomimo zakazu babci i pomaszerowałam do łazienki by odświeżyć moje umierające ciało.
      Wzięłam długą kojącą kąpiel, która pomogła mi poczuć się jak zdrowy, nowo narodzony człowiek. Po kąpieli z wielkim trudem ubrałam się. Postanowiłam tego dnia wyglądać jak dziewczyna, którą zawsze byłam. Włożyłam na siebie czarną bluzę wkładaną przez głowę, szare spodnie przylegające do moich zwykłych za chudych nóg. Przez ostatnie trzy tygodnie straciłam na wadze dużo za dużo. Zrobiłam sobie ostry make up podkreślający moje duże oczy pobłyskujące cierpieniem. Efekt był wspaniały. Kolory świetnie ze sobą współgrały. Wyglądałam lepiej niż zwykle. Poczułam, że opuszczają mnie wszelkie siły. Jadie, zjedz coś. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zeszłam na dół by spenetrować lodówkę. Przygotowałam sobie trzy dość duże kanapki od których zachciało mi się płakać. Nie zjem tego. Pochyliłam się nad jedzeniem i podparłam głowę rękoma. Muszę... jedz do cholery! Usiadłam przy stole i z dużym poświęceniem zjadłam pierwszą kanapkę. Drugą drobnymi kęsami jakoś udało mi się zjeść a trzecią wepchałam w swój organizm na siłę. Byłam pełna podziwu dla siebie. Nie jadłam nic od trzech dni, więc to jednak było dużo. Miałam wrócić do swojego pokoju, jednak zamarłam ujrzawszy czarny fortepian w cieniu salonu. Przez moją głowę przeleciały obrazy tamtego dnia. Justin... pocałunek... wizja. Moje nogi powiodły mnie do krzesełka przy fortepianie. Powoli zaczęłam grać melodię zaczynającą się od wysokich dźwięków.
       - On the first page of our story... - Zaczęłam grać smutną melodię i śpiewać kawałek piosenki, której nie potrafiłam skończyć.- the future seems so bright. And this thing turned out so evil, I don't know why I'm still surprised.- Zatrzymałam się na moment spoglądając pustym wzrokiem w okno.- Even angels have their wicked schemes and you take death to new extremes... - Wstrzymałam oddech na parę sekund. - but you'll always be my hero... - Przerwałam śpiew w poszukiwaniu dobrych słów. - even though you lost your mind.- Trzasnęłam pięściami w klawisze. - Pieprzyć to... - Ta piosenka była o nas, o nim i o mnie... podparłam głowę dłońmi by nie uderzyć czołem o fortepian.
       - Jadie, to było niesamowite! - Wykrzyczała Emily i podbiegła do mnie rzucając mi się na szyję. - Czujesz się już lepiej? - Odsunęłam się od niej z nieprzyjemną miną.
       - Nigdy więcej mnie tak nie nazywaj. - Spuściła wzrok i jak oparzona odskoczyła ode mnie. Dobrze wiedziała, że pozwalam tak na siebie mówić tylko jemu...
       - Wyluzuj Jadie... - Usłyszałam za sobą rozbawiony głos Justina.
Uderzyłam piąstkami w pianino. Nie patrząc na niego wyszłam z salonu.
Będąc na górze w swojej komnacie, rozwścieczona rzuciłam się na łóżko. Płakałam, zupełnie zapominając o starannie nałożonym make upie wtuliłam twarz w poduszkę i zawyłam z bólu.
      Po kilku minutach bezgranicznej histerii usiadłam na parapecie mojego magicznego okna. Starłam łzy i położyłam głowę na kolanach. Tato... Spojrzałam w gwiazdy. Jeśli mnie słyszysz .. chciałabym  żebyś wiedział, że twoja mała Jade... ona chyba się zakochała i że nie umie sobie z tym poradzić  twoja mała Jade umiera, jest wykończona... tatusiu, najukochańszy tatusiu... Przez modlitwę, którą próbowałam skleić w myślach rozpłakałam się jeszcze bardziej. Tato wybaczy mi! Dałeś mi wszystko czego potrzebowałam, ale teraz cię nie ma! Nie mogę wtulić się w ciebie i zapłakać tak jak robiłam to kiedyś. Tatusiu, dlaczego odszedłeś?! Przecież ja cię potrzebuję! Słyszysz mnie? POTRZEBUJĘ CIĘ!- Krzyknęłam. Samotnie tonęłam w swoich łzach, a najgorsze jest to, że on tam był, widział moje zapłakane oczy pełne niezrozumianych uczuć. Zrobiło mi się cholernie zimno, poczułam dreszcze na całym ciele, słone łzy wciąż spływały po moich policzkach, nie widziałam w tym wszystkim końca. Ta niedbała chwila trwała wieczność. Pieprzona cisza przerywana łkaniem. Moje ciało trzęsło się z zimna mimo, że w domu było niesamowicie ciepło. Poczułam na swoich ramionach miękki materiał, ujrzałam kawałek niebieskiego, puchatego koca. Miałam nadzieję, że zostawi mnie i nie będzie próbował ingerować w mój strach oraz niepewność. On jednak został, cholerny dupek, usiadł po turecku na parapecie i przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. Dlaczego nie protestujesz skończona idiotko?! Otulił mnie kocem oraz swoimi silnymi ramionami. Ogarnęło mnie poczucie bezpieczeństwa. Potrzebuję cię... tak cholernie cię potrzebuję Justin... Wtuliłam twarz w jego umięśniony tors. Siedzieliśmy w ciszy słuchając deszczu, który nagle został wypłakany przez chmury. Jego dłoń błądziła po moich włosach, sprawił że moje serce zmiękło. Głaskał moją zimną dłoń nucąc pod nosem jakąś zupełnie pokręconą piosenkę.
       - There's nothing like us... - Jego dłoń pasowała do mojej idealnie, jakby Bóg stworzył je z myślą, że codziennie będą do siebie przywierać. - there's nothing like you and me...
       - Together through the storm. - Dokończyłam za niego nie mając pojęcia skąd w mojej głowie wziął się tekst tak uczuciowej piosenki. Deszcz uderzał o parapet z coraz większą siłą. Deszcz... zjawisko pogodowe, które pobudzało wszelkie moje uczucia.
Nagle do mojego ciała wpłynęło za dużo ciepła, poczułam się słabo. - Justin, muszę się położyć... - Za nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć mnie już nie było. Kolejny raz te same obrazy, jakieś zdarzenia z przeszłości lub przyszłości i tylko ciemność.
      Stałam na krawędzi skały trzymając go za dłoń. Zapach śmierci unosił się wokół.
       - Justin, zostań ze mną. - Powiedziałam ochrypłym głosem.
       - Nie mam siły na to Jadie, proszę pozwól mi odejść... - Spuścił wzrok.
       - Na co nie masz siły?!- Krzyknęłam. - Jeśli to zrobisz zabijesz nas oboje!- Ukryłam twarz w dłoniach.
       - Oni mnie nienawidzą... - Wyszeptał i bezwładnie opadł w przepaść.
       - JUSTIN!- Rozpłakałam się. - Zasługiwałeś na to żeby żyć... - Uderzyłam pięściami o skały.- Mój kochany Justin... - Łkałam czołgając się do krawędzi... - Nie opuszczaj mnie jak każdy, miałeś być moim bohaterem już zawsze... - Opadłam bezsilnie tuż przy końcu skały.- Na zawsze... - Poczułam szarpnięcie.
       - Jade! - Ujrzałam twarz Justina.- Obudź się do cholery, Jade!
       - Justin?! - Rzuciłam mu się na szyje zapłakana. Otulił mnie ramionami i usadził sobie na kolanach. Moja dłoń zabłądziła w jego włosach.
       - Jestem tu... - Jego głos był przyjemny i ciepły. Poczułam ucisk w czaszce, nos rozbolał mnie niesamowicie, złapałam się za głowę by ujarzmić ból, jednak nic to nie dało. Moje dłonie zrobiły się sine. - Jade wszystko gra? - Justin spojrzał na mnie i przerażony krzyknął. - Jadie?! - Opadłam bezwładnie na łóżko czując krew spływającą po mojej twarzy. Kolejny raz ujrzałam tylko zanikające otoczenie i ciemność.
***
      Obudziłam się w szpitalu. Było ciemno, co oznaczało, że jest dość późna godzina. Spojrzałam na mały elektroniczny zegarek obok mojego łóżka. Cholera. Zegarek wskazywał godzinę druga pięćdziesiąt trzy. Oznaczało to, że już nie zasnę. Podniosłam się i usiadłam na łóżko spuszczając nogi na podłogę. Dasz radę wstać... potrafisz... Chwyciłam się oparcia od łóżka i powoli zaczęłam stawiać pierwsze kroki. Moje krzywe i ścierpłe nogi odmówiły posłuszeństwa. Opadłam na podłogę uderzając kolanem o krzesło stojące przy oknie. Gdy podniosłam wzrok ujrzałam Justina.
       - Co do...?- Złapałam się dłonią za usta. - Cholera... - Wyszeptałam powoli wstając.
       - Jade! - Wyszeptał Justin chwytając mnie w pasie.
       - Dlaczego się do cholery obudziłeś?! - Spytałam już na jego rękach.
       - Bo tłukłaś się tak bardzo, że trudno było się nie obudzić. - Powiedział głupio się uśmiechając. - Idź spać Jadie. - Położył mnie do łóżka i przykrył szpitalną kołdrą.
       - NIE. - Skrzyżowałam ręce na piersi i zrobiłam zgryźliwą minę.
       - Jeśli zaraz nie położysz głowy na poduszkę i nie zamkniesz oczu...
       - Nie chce spać sama... boje się kiedy... naokoło jest tyle zagubionych dusz... po prostu... po prostu się boje. - Justin bez chwili zastanowienia położył się koło mnie i dokładnie otulił moje ramiona kołdrą. Wtuliłam twarz w jego tors. - Justin, możesz mi coś zaśpiewać? - Wyszeptałam i spojrzałam w jego oczy.
       - Love me like you do... - Spojrzał na mnie i pocałował delikatnie moje czoło. - hold me tight and don't let go...- Przymrużyłam oczy. Usłyszałam jeszcze parę zanikających słów i zapadłam w błogi sen.
      Gdy moje oczy ponownie otworzyły się ujrzałam pielęgniarkę, która odłączała ode mnie kroplówkę.
       - Miranda? - Spojrzałam na nią z zaciekawieniem.
       - Dzień dobry, Jade, jak minęła noc? - Spytała uśmiechając się szeroko.
       - Inaczej niż zwykle. - Odparłam obdarzając Justina ciekawskim spojrzeniem.
       - Lekarz powinien zaraz tu przyjść, miał wielką nadzieje, że zbadał cię dokładnie i pewność, że już nie zawitasz do szpitala z powodu siły twojego organizmu. Kiedy opuszczałaś szpital byłaś pełna energii i siły. Tym razem musisz pozostać w szpitalu o wiele dłużej niż poprzednim razem na dokładne badania. - Pielęgniarka obdarzyła Justina jednym z uroczych uśmiechów i wyszła.
       - Justin, wybacz...
       - Jade... teraz najważniejsze jest twoje zdrowie... - Uśmiechnął się i usiadł obok mnie na łóżku. - Jeśli tutaj nie potrafią cię wyleczyć, znajdę kogoś kto to zrobi. - Splótł nasze dłonie i pocałował mnie w czoło. - Moja mała Jadie.
       - Proszę, zabierz mnie stąd. - Podparłam policzek dłonią. - Jeśli naprawdę chcesz dla mnie dobrze, po prostu zabierz mnie z tego miejsca. - Chłopak ścisnął moją dłoń jeszcze bardziej.
       - Nie mogę. - Odrzekł i jak oparzony puścił moją rękę. Po chwili ujrzałam, że w drzwiach stoi Emily.
       - Cześć. - Rzekła oschle widząc nasze zakłopotanie. - Jak się czujesz?
       - Jak zawsze. - Odpowiedziałam bezinteresownie bawiąc się kawałkiem kołdry.
      Justin i Emily nie patrzyli sobie w oczy. Jedyne co potrafili zrobić to powiedzieć oschle ''cześć''. Miałam pewność, że w ciągu tych trzech miesięcy wydarzyło się między nimi bardzo wiele.
       - Spaliście ze sobą? - Spytałam z obojętnością. Justin spojrzał na Emily po czym na mnie, aż w końcu spuścił wzrok.
       - Pieprzony dupek! - Krzyknęłam na cały szpital. Nie zważają na ból czegokolwiek wstałam i zaczęłam podążać w stronę drzwi. Chłopak podniósł się i podbiegł do mnie by podtrzymać mnie od upadku. - Zostaw mnie, poradzę sobie bez ciebie! - Uderzyłam go w twarz.
       - Jade!- Krzyknęła Emily. - Przestań zachowywać się jak pieprzona księżniczka! Justin jest kimś wspaniałym a ty go niszczysz. Nie mam bladego pojęcia dlaczego zainteresował się takim człowiekiem jak ty! Jesteś nikim a uważasz się za Bóg wie kogo! - Rzuciła na moje łóżko jakieś pogniecione kartki i wyszła z pokoju. Odepchnęłam chłopaka i podeszłam leniwym krokiem do łóżka. Wzięłam do ręki jedną z kartek. Była to piosenka. Wydawało mi się, że to ta sama którą śpiewał gdy siedzieliśmy na parapecie otuleni niebieskim kocem. Kolejne kartki także zawierały teksty piosenek. Tę którą śpiewał mi tej nocy i wiele innych, których nie znałam.
       - Co to jest? - Spytałam ze łzami w oczach. - Co to do cholery ma być?! - Krzyknęłam rzucając pogięte kartki na podłogę. - Justin odejdź. Uklękłam koło łóżka. - Proszę cię odejdź. - Chłopak bez zastanowienia odwrócił się i opuścił pokój. Nienawidzę cię kretynie... Nie potrafiłam opanować łez. Nienawidzę...
***
      Nie mogłem znieść tego, że tak bardzo ją zraniłem. Ale w noc kiedy ja i Emily postanowiliśmy zagrać bardziej emocjonalnie, miałem pewność, że oddaliłem się od niej. Nie możliwe było dla mnie to by się zakochała. Oszalałem dla niej, codziennie pisałem piosenki o tym co do niej czuje, Emily to tylko przelotne zauroczenie. Nie potrafię patrzeć na nią w sposób jaki patrze na moją małą Jade. Dlaczego zostawiłem ją samą? Przez parę tygodni siedziała sama zmagając się z chorobą a ja bawiłem się z Emily. Co mogło sprawiać, że tak bardzo mnie do niej ciągnęło? Być może to, że była inna. Nie wskoczyłaby mi do łóżka jak każda inna dziewczyna w Londynie. Czasem okazywała mi miłość a czasem nienawiść. Czy możliwe było to, że moje uczucia były podobne? Jedną chwile potrafiłem wypełnić miłością a drugą nienawiścią i seksem z jej siostrą. Ja i ona byliśmy dopasowani do siebie idealnie, jednak przez nienawiść nasza miłość zanikała. Błędne przekazy z naszych serc sprawiły, że zwariowaliśmy. Potrafiliśmy kochać i nienawidzić w jednym momencie. Zgubiłem się dosłownie we wszystkim.
       - Bieber! - Z zamyślenia wyrwał mnie Chris. - Ta dziewczyna sprawia, że nie jesteś sobą. Gdzie się podział ten bezuczuciowy dupek, który potrafił w jedną noc zaliczyć więcej lasek niż nie jeden w całym swoim życiu?! - Uderzył mnie lekko w ramie.
       - Sam już nie wiem. - Odparłem wciągając kolejną białą uciechę.
       - Stary... możesz mieć dosłownie każdą, przestań myśleć o tej schorowanej dziewicy. - Poklepał mnie po policzku.- Zabaw się i zapomnij o niej... kiedy posuwałeś jej siostrę wcale nie myślałeś o tym, że ona siedzi w drugim pokoju. Ocknij się wreszcie.
       - Chris... - Opadłem bezsilnie na fotel. - Skrzywdziłem ją.
       - Może to i lepiej. - Odchrząknął. - Łatwiej będzie jej o tobie zapomnieć.
       - Ona już zapomniała. - Przewróciłem oczami.- Po prostu... zapomniała.
       - Dlaczego ci tak na niej zależy? - Spytał odpalając papierosa.
       - Bo jest inna... - Odrzekłem. - Nie potrafi wmieszać się w tłum, wszystkie są takie same, ale nie ona.
       - Dlatego, że jest dziewicą i nie pcha ci się do łóżka? - Zaśmiał się rzucając we mnie poduszką.
       - Ona nie jest dziewicą Chris. - Uśmiechnąłem się pod nosem liżąc bletkę.
       - Bieber... - Roześmiał się. - Skąd ta pewność? Czyżbyś zaczął coś działać?
       - Nie. - Warknąłem. - Emily mi powiedziała.
       - Stary... - Wyszeptał gasząc peta. - Zrezygnowałeś z kariery tylko po to by mieć normalne życie... - Przerwał na chwilę. - Z nią ono nie będzie normalne.
       - Będzie czy nie i tak znajdzie się dla niej miejsce w moim sercu. - Skrzywiłem się. - Chyba ją kocham.
       - Jestem twoim kumplem i powinienem to zaakceptować, ale przez nią będziesz miął same problemy. - Obdarzył mnie zgryźliwym spojrzeniem.- Ona jest twoim problemem Jus.
       - Chyba zacznę lubić moje problemy.
       - Bieber, jesteś bezużyteczny.- Roześmiał się. - Zakochany kundel.
       - Musze do niej wrócić...
       - Ona sama kazała ci odejść skończony kretynie! - Wrzasnął wstając z kanapy. - Przestań brać życie aż tak poważnie.
       - Gdybym brał je na poważnie nie utkwilibyśmy w takim gównie. - Zmierzyłem go wzrokiem. - Co masz zamiar z tym zrobić Chris, ha?! Zacznij myśleć trzeźwo! Został nam niecały miesiąc a ty dalej nie podjąłeś żadnych racjonalnych kroków! - Opadł urażony na kanapę. - Jeśli nie odzyskamy tego jesteśmy udupieni, a ty cały czas tylko o jednym. Jade stała się dla mnie kimś więcej niż te wszystkie laski, które widziały to co mam w spodniach...
       - Ona stała się tylko nowym celem. - Rzucił stanowczo. - Nie kochasz jej, podoba ci się tylko to, że nie pcha ci się do łóżka, ona jest wyzwaniem, kiedy przestanie nim być, zostawisz ją jak wszystkie poprzednie. - Spuścił wzrok. - Daj jej spokój. Ona i tak wystarczająco cierpi... - Wziął skrzynkę z banknotami i opuścił pokój.
Być może on miał racje. Nie wiedziałem jak miałem z tym walczyć. Stąpałem po cienkim lodzie, życie wymknęło mi się spod kontroli.
~*~
OD AUTORKI: Rozdział nie podoba mi się w ani jednym procencie, jest za krótki i za mdły. Jednak dałam z siebie wszystko, nic innego nie wycisnęłabym z siebie, dziękuje że tutaj jesteście i pomimo tak długich przerw zaglądacie tutaj. Myślałam ostatnio o zawieszeniu bądź usunięciu tego, ponieważ na prawdę trudno mi jest złączyć ze sobą życie codzienne oraz blog. Nie mam czasu dla siebie, ale dałam rade, specjalnie dla was 

25 komentarzy:

  1. O jej genialnie! Uwielbiam to opowiadanie. Prosze Cie, pisz to dalej,poprostu musisz...dziekuje ze spedzasz wolny czas na pisaniu dla nas. I bede czekac na nastepny rozdzial Fajnie by bylo gdyby pojawil sie jeszcze w tym tygodniu. Dziekuje jeszcze raz <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie nie ma za co dziękować, od wakacji rozdziały będą pojawiać się znacznie częściej ponieważ udało mi się namówić mamę na powrót do Polski, myślę że będziecie uradowani jeśli będę tutaj zaglądać częściej, nareszcie Polska klawiatura, jestem wniebowzięta. Rozdział 6 zaczęłam już pisać więc bez obaw <3

      Usuń
  2. O rzesz kurka wodna... Uwielbiam to! Dodaję do pierwszej dziesiątki u mnie :o Niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak bardzo ucieszyłam się widząc taki pozytywny komentarz<3

      Usuń
  3. Wspaniały aż tak bardzo, że jak czytałam moment, gdy omdlewała jak go wołała aż mnie ciarki przeszły. Wzruszające *.* nie ma to jak zdradzić z siostrą..xD DUPEK! Lae ją kocha..
    mam nadzieje, że słowa Chrisa nie są prawdą. Wspaniały <3
    Kocham cie i trzymam za słowo, ze rozdziały będą częściej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakochałam się w dym rozdziale. Seryjnie!
    W sumie nie wiem co najbardziej mi się spodobało, ale uwielbiam to opowiadanie za to, że jest inne niż wszystkie i opisujesz każdy szczegół.
    Przy okazji pragnę Cię poinformować, że rozpoczęłam nową historię http://following-liars.blogspot.com/ Serdecznie zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie ten fakt, postaram się jak najszybciej wpaść do Ciebie i przeczytać pierwszy rozdział, aktualnie przysporzyłam sobie ostatnio niemałych kłopotów, więc komputer będę widzieć tylko czasem, ale dam rade.

      Usuń
  5. To opodwiadanie jest cholernie perfekcyjne nawet sie poplakalam czytajac to pewnie dlatego ze wiaze mnie z bohaterka pewnego rodzaju wiez....sama nie wiem ale cholernie cie prosze nie przestawaj pisac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo ciepłe słowa, postaram się pisać dalej. Wiem, że dam radę. Nie przestawajcie tutaj zaglądać, po prostu.

      Usuń
  6. Wiem, że pewnie w ogóle tego nie przeczytasz, ale warto zaryzykować ;)

    O Boże ! <3
    To jest jeden z najlepszych blogów jakie czytałam, a uwierz mi było ich więcej niż 200 ;>
    Moim zdaniem piszesz znakomicie ! Opisujesz uczucia, gesty i dajesz dużo dialogów. Niestety, sama nie piszę dobrze, ale porównując do innych blogów, które szczyciły się popularnością, a nie autorka nie pisała zbyt okazyjnie, strasznie podoba mi się twoje.. hmm.. pismo ? Sam nie wiem jak to nazwać. Po prostu - podoba mi się.

    Weszłam tu dziś przez przypadek. Od razu spodobał mi się przez sam szablon, a ja kocham, gdy coś robi na mnie swoje 'pierwsze wrażenie' ! ;D

    Co do treści rozdziału;
    Po prostu to kocham <3
    Jadie.. słodkie <3! Ja po prostu ubustwiam główną bohaterkę, a głownego bohatera to kocham ;)
    Jedna przykro mi z powodu tej Emily ;[[ Po co się z nią przespał ?! Powinien wybrać Jadie !
    Aż mnie ciarki przechodziły, gdy czytałam ten rozdział ! :)

    Ja również zapraszam do siebie, chociaż pierwszy rozdział będzie dopiero w okolicach sierpnia-września, ale prolog już jest, jak również fabuła i bohaterowie - chodź tutaj będę jeszcze często zmieniała.

    Nie przestawaj pisać, bo na prawdę masz talent i go rozwijaj
    :) :*

    Jestem największą fanką twojego opowiadania <3 !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo miło z twojej strony, mieć fankę to dopiero wyczyn a co dopiero największą? Jestem wniebowzięta, oczywiście w wolnej chwili zajrzę na twojego bloga i zostawię po sobie widoczny ślad, jeszcze raz dziękuję za miłe słowa<3

      Usuń
  7. Rozdział bardzo mi się podoba, a jego długość jest wystarczająca. Uważam, że masz ogromny talent, naprawdę. Zapraszam na drugi rozdział na: http://cause-i-dont-wanna-fall-in-love.blogspot.com/, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. *Bisty blog ;)
    bardzo mi się podoba
    zapraszam do mnie ---> Truskaweczkabloguje.blogspot.com ( miło by było gdzybys pozostawiła po sobie komentarz ) Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem, wiem, że jest na to spamownik, ale chciałam Cię tylko "poinformować", że Twoja największa fanka założyła bloga xx ;D Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że tutaj to piszę ? :)

    Czujecie, że nie możecie się wydostać z klatki nadopiekuńczych rodziców,
    chociaż macie już 22 lata ?
    Pomyślcie jak ja się czułam - "zakuta" w zamku, ciągle samotna...
    Mówicie "To wolny kraj" - niby tak, ale tym krajem rządzą moi rodzice.
    Tak, nie pytajcie - od razu odpowiem - jestem księżniczką.
    Tak - tą Savannah McCalister, która wcale nie jest z tego zadowolona.
    Znów pytacie - Dlaczego mówisz takim, a nie tonem prawdziwej księżniczki ?
    - Bo ja nie czuję się księżniczką. Potrzebuję kogoś, kto mi to uświadomi.

    Zapraszam na bloga :
    http://do-not-say-anything.blogspot.com/

    P.S Fabuła jeszcze nie jest dokładnie określona, no ale prolog już jest ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, nie gniewam się, ale na przyszłość informuj mnie na gg lub w spamie, przez cały czas sledze zakładkę spam i zaglądam na nowe blogi.

      Usuń
  10. to piękne co piszesz.
    Masz dar i nie rezygnuj z niego.
    czekam na nowy

    ZAPRASZAM DO SIEBIE NA NOWY ROZDZIAŁ.;)
    http://in-my-mind-i-cry-for-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Od tego jest zakładka spam -,-'

    OdpowiedzUsuń
  12. Nominuję cię do The Versatile Blogger. Więcej informacji na moim blogu Jedno Tchnienie :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Boże, to opowiadanie jest takie smutne. Płakałam czytajac ten rozdział jak dziecko. Ten blog jest inny, i to jest w nim piękne. Świetnie piszesz, umiesz ukazać to czego inni nie umieją. Świetne!
    A kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, wiem że dawno nic nie dodawałam, ale staram się coś dopisać do szóstego rozdziału i jakoś dalej nie widać rezultatu, postaram się dodać w tym tygodniu, mam nadzieję że mi wybaczycie.

      Usuń
  14. Cześć :)
    Nominowałam cię do 'The Versatile Blogger'

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nominuję cie do Libsten Award, więcej informacji na moim blogu:http://blogoopowiesci.blogspot.com/2013/08/libsten-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Trafiłam tutaj nie dawno i od razu wszystko przeczytałam. Piszesz cudownie masz świetny styl a co najważniejsze fabuła strasznie wciąga ;)
    http://angels-demons-heaven-hell.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy naxt? Nie mogę się doczekać!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, naprawdę chciałabym wam dać tego czego pragniecie, ale mam tak głupi postój, że aż chce mi się śmiać, wybaczcie mi te opóźnienia, może lepiej będzie gdy zawieszę bloga.

      Usuń

Translate

Animated Blinking Gingerbread Man

O mnie

Moje zdjęcie
Do twarzy mi było w smutku. Zaprzyjaźniłam się z nim nawet. Z tęsknotą także. Wiedziałam teraz, że tęsknota to nie tylko przebieranie ziarenek maku. Nie tylko nadsłuchiwanie jego kroków za drzwiami. Bo 'tęsknić' i 'czekać' to prawie to samo. Pod warunkiem, że czekając się tęskni, a tęskniąc czeka. Z tęsknoty można przestać jeść. Można też umyć podłogę w całym domu szczoteczką do zębów. Można wytapetować mieszkanie. Umrzeć też można...