- Jade...- poczułam na swoim policzku czyjąś dłoń.- Jade!- Zapach, który unosił się w powietrzu przyprawił mnie o dreszcze. Otworzyłam oczy i ujrzałam twarz Justina.
- Justin... -Wtuliłam się w niego po czym z lekkim zdenerwowaniem spojrzałam za okno, świat pogrążony był we śnie.- Co ty tutaj robisz?!- Wyszeptałam zdezorientowana.- Wiesz, która godzina?- Wygrzebałam z pod poduszki telefon i pomachałam mu wyświetlaczem przed oczami, zegar wskazywał godzinę drugą trzydzieści pięć.
- Musiałem cię zobaczyć...- uśmiechnął się delikatnie po czym złożył pocałunek na moich ustach. Lekko muskał moje wargi, nie wiedząc co ma począć z rękoma ułożył je na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Oplotłam jego szyję dłońmi i delikatnie przejechałam językiem po jego wargach. Odpłacił mi tym samym po czym wsunął język w moje rozchylone usta. Oboje ciężko oddychaliśmy. Przytuliłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Gładził mnie po włosach jedną ręką, drugą cały czas mnie trzymał, jak gdyby bał się, że ucieknę. Ale nie zamierzałam tego zrobić. Chciałam go czuć, jego dotyk, jego oddech, zapach... -Kocham cię Jade.- wyszeptał mi do ucha jakby bał się, że ktoś może usłyszeć, jakby obawiał się że okazywanie uczuć to grzech.
- Justin...- spojrzałam mu głęboko w oczy...- Ja...- poczułam łzę, która spłynęła mi po policzku.- Jestem chora.- Wydusiłam po dłuższej chwili zakrywając twarz dłońmi. Chłopak patrzył na mnie pustym wzrokiem, jego twarz zrobiła się blada jak ściana.- Stąd moje napady paniki... padaczka oraz częste krwotoki z nosa.- Kontynuowałam wpatrując się w jego nieobecne oczy.- Lekarze jeszcze nie do końca ustalili do jakiego stopnia rozwinęła się choroba i są podejrzenia, że mam wysokie stadium efektu motyla. Jest to rzadka choroba występująca u jednego procenta populacji.- Dokończyłam ocierając mokrą od łez twarz.
- Umrzesz?- Wyrwał się z zamyślenia.- Jade umrzesz?!- Krzyknął i złapał mnie za nadgarstki.
- Nie potrafię tego stwierdzić!- Odkrzyknęłam zapominając iż jest środek nocy.- Jest to rzadka choroba, którą da się zdiagnozować jednak nie wynaleziono na to leku. Jest szansa, że przeżyję jednak nikt nie potrafi stwierdzić czy choroba przebiegnie ze skutkiem zgonu...
- JADE!- krzyknął przerażony.- Gadka lekarska nic mi nie da!
- PRZECIEŻ NIE MOGĘ Z TYM NIC ZROBIĆ DO CHOLERY!- Wrzasnęłam najgłośniej jak potrafiłam.- Nie rozumiesz, że nikt nie ma na to wpływu? Nie da się nic zrobić...- Wyszeptałam po czym wlepiłam wzrok w podłogę i trwałam bezczynnie. Klęczał przede mną trzymając moje zimne dłonie.
- Nie da się tego jakoś zatrzymać?- Wyszeptał całując moją rękę.- Nie można nic, nic a nic z tym zrobić?- ujrzałam w jego oczach łzy.
- Nie...- Odrzekłam wtulając twarz w jego klatkę piersiową.
***
Patrzyłem na moją śpiącą królewnę z zachwytem, smutkiem oraz żalem. Była dla mnie, a ja byłem dla niej. Miałem nadzieję, że błędy które popełniłem nie wyrządzą jej krzywdy. Kochałem ją... tak bardzo ją kochałem. Pogłaskałem ją delikatnie po policzku. Wyglądała tak pięknie. Musnąłem ustami jej czoła.- Moja malutka Jadie...- wyszeptałem. Nie potrafiłem zapanować nad emocjami. Ułożyłem kremową kopertę na biurku i wyszedłem.
***
''Gdy pierwszy raz spojrzałem w Twoje oczy, czas stanął dla mnie w miejscu. Czuję się wyjątkowy, pokazałaś mi prawdziwą Siebie, dałaś mi nadzieję. Pamiętam te pierwsze dni, byłaś dla mnie taka zimna, obojętna... starałaś się bym nie widział jak się rumienisz gdy patrzyłem na Ciebie z pożądaniem. Odwracałaś ode mnie wzrok kiedy tylko na Twojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Z dnia na dzień wszystko stanęło na głowie. Dzięki jednej piosence zrozumiałem jak bardzo Cię potrzebuję.Od dnia w którym się poznaliśmy minęło sporo czasu, od tamtej pory zdążyłem zapisać tysiące kartek w moim dzienniku, zdążyłem napisać ponad trzydzieści piosenek, zdążyłem popełnić milion błędów i żadnego z nich nie naprawić. Ale Ty mimo tego zaufałaś mi ponownie, pokochałaś mnie wiedząc kim jestem. Oddałaś mi siebie nawet jeśli pamiętałaś o tym co zrobiłem, mimo iż jedną częścią siebie nienawidziłaś mnie... dałaś mi siebie.
Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie tak bardzo Cię kocham, jednak muszę odejść, czas jest najważniejszy, nie miłość lecz czas. Wybacz mi, że zostawiam Cię w tak ważnym momencie a mianowicie kiedy dowiedziałem się o Twojej chorobie, ale nie mogę tu zostać... świat jest niesprawiedliwy królewno...
Kiedy dokończysz czytać ten list pewnie będę już bardzo daleko, wiedz że kocham Cię całym sercem i że wrócę. Wrócę i już na zawsze będziemy razem, nie pozwolę byś cierpiała, to powód dla którego musiałem wyjechać, staraj się nie rzucać w oczy.'' - Osunęłam się na podłogę, przykryłam listem twarz i rozpłakałam się. Byłam pewna, że wszystko jest w porządku mimo mojej pieprzonej choroby. Wszystko miało się teraz ułożyć, wszystko miało być dobrze... Zdruzgotana bezsilnie doczołgałam się do biurka, wyciągnęłam z szuflady mahoniowe, drewniane pudełeczko. Otworzyłam je i na ziemię posypało się ponad trzydzieści srebrnych żyletek. - Za życie, za miłość, za niego, za mnie, za rodziców... krzyczałam, dosłownie rozrywając skórę na nadgarstkach żyletką. Za mnie! Za mnie! ZA MNIE! - krzyknęłam najgłośniej jak się dało i wbiłam sobie metalowy przedmiot w zmasakrowany nadgarstek. Oparłam się o ścianę i spoglądałam na zalaną krwią oraz moimi łzami podłogę, po krótkiej chwili świat zaczął wirować. Straciłam przytomność.
Obudziłam się w szpitalu, rozglądnęłam się wokół, nie było nikogo. Spojrzałam na nadgarstek, był zabandażowany a dłoń była cała sina. Dlaczego nie wykrwawiłam się na tej pieprzonej podłodze. Pomyślałam wyrywając z dłoni wenflon.
- Jade... - w drzwiach stanął Jory - Dlaczego? - spojrzałam na niego jak na kretyna i przykryłam dłońmi twarz starając się zapomnieć, że tam stoi. - Jade... - Powtórzył moje imię ze słodyczą w głosie. - Powiedz mi, dlaczego to zrobiłaś?
- Zostawił mnie... - Momentalnie na mojej twarzy pojawiły się strużki łez. - Ten idiota zostawił mnie samą, samą rozumiesz?! SAMĄ! - Wrzasnęłam zakrywając twarz kołdrą.
- Przecież nie jesteś sama. - usiadł obok mnie i chwycił mnie za rękę. - Masz przecież mnie, babcię... Pomyśl co ta staruszka przechodzi teraz. Kiedy znalazła Cię na ziemi zalaną krwią tak się przeraziła i tak szybko zbiegała po schodach na dół by mnie powiadomić o tym zdarzeniu, że upadła i sama straciła przytomność. Dopiero kiedy Emily wróciła do domu zadzwoniła po karetkę, masz szczęście że znalazła Cię za nim wykrwawiłaś się na śmierć. - Nie dał po sobie poznać, że jest zdenerwowany, a może nie był? Głaskał mnie po dłoni uśmiechając się błogo.
- Dlaczego on mi to zrobił? - zawyłam i wtuliłam się w jego tors - Ludzie są niesprawiedliwi, rozumiesz? Ludzie nie mają za grosz sumienia, rozkochują cię w sobie, zapewniają że będziesz szczęśliwy, a później nagle cię zostawiają. Na tym pieprzonym świecie nie ma sprawiedliwości, życie mnie nienawidzi! - krzyknęłam dławiąc się łzami. A on tylko siedział i głaskał mnie po plecach. - Miłość to jedno wielkie gówno, życie to skurwysyński podstęp, oszukało mnie! - Wydzierałam się nie zważając na innych pacjentów. - Nienawidzę go, nienawidzę!
- Kochasz go. - ożywił się. Spojrzałam na niego z wrogością. Byłam zła, nie dlatego że nie powiedział mi żadnego słowa otuchy tylko dlatego, że powiedział prawdę. - Mimo wszystko będziesz go kochać, choć nie wiem jak bardzo zraniłby Cię, będziesz go kochać, tak już jest. - Uśmiechnął się. - Ludzie mają już tak wbudowane, kiedy kochamy potrafimy wybaczyć nawet największy numer jaki wykręciła nam ukochana osoba. - pogłaskał mnie po policzku.
***
''Znowu widzę Ciebie przed swoimi oczami
Znowu zasnąć nie mogę, owładnięta marzeniami
Wszystko poświęcam myśli, że byłeś kiedyś blisko
Kiedy czułam Ciebie obok, wtedy czułam, że mam wszystko
Tyle zostało po mnie, tylko Ty i setki wspomnień
Ile dałabym za to, by móc o tym już zapomnieć
Teraz nie ma Nas i nie chcę być tam gdzie Ty jesteś
Znowu staniesz przede mną, zawsze robisz mi to we śnie
Będę patrzyła jak odchodzisz, chociaż chciałabym się odwrócić
Będę myślała ile dałabym komuś kto by czas zawrócił
Kto by zatrzymał wskazówki, tylko na ten jeden moment
W chwili, w której Cię poznałam poszłabym już w drugą stronę.''
Minęły trzy dni od mojego pobytu w szpitalu, nie mogę wychodzić nigdzie, mam całodobową obstawę, od dwunastej w nocy do szóstej rano pilnuje mnie Jory a od szóstej do dwunastej pilnuje mnie Emily. Po tym co się wydarzyło wszelkie ostre przedmioty są trzymane z dala ode mnie. Nawet kiedy idę zrobić sobie coś do jedzenia, muszę prosić o klucz do szuflady ze sztućcami, kiedy smaruję chleb cała trójka patrzy mi na ręce a ja w końcu wściekam się, rzucam wszystkim i wychodzę mamrocząc jakieś przekleństwa pod nosem. Nie jem praktycznie nic przez to, że bardzo się martwię. Nie dostałam wiadomości od Justina od kiedy wyjechał, to podłe uczucie. Miłość jest podła, życie jest podłe... całe dnie spędzam w pokoju przy zasłoniętych zasłonach, staram się nie wychodzić z pokoju chyba, że już mam taką potrzebę, że nie da się jej zignorować. Zastanawiam się tylko kiedy mnie wypuszczą z domu, mam siedemnaście lat nie mogą trzymać mnie siłą w domu jak w jakimś więzieniu.
Jory stara się wzbudzić we mnie uczucia które niegdyś do niego żywiłam, ale jak dla mnie one są już od dawna martwe. A wiadomo co już umarło to nie odrodzi się ponownie. Po dwóch tygodniach regularnego brania tabletek, chodzenia na terapie oraz regularne sprawdzanie rąk wpędziły mnie w paranoje, czuję się ospała, markotna... przygnębiona. Ta rodzinna, ciepła atmosfera w domu sprawia iż chce mi się wymiotować, jesteśmy wszyscy dla siebie tacy mili. Spędzam dnie na spaniu bądź pisaniu piosenek, czasem mówię do siebie, ale jest to spowodowane silnymi psychotropami, które przypisał mi psychiatra. Tak, wysłali mnie do psychiatry, a przecież nie jestem obłąkana... bo nie jestem, prawda?
Jory stara się wzbudzić we mnie uczucia które niegdyś do niego żywiłam, ale jak dla mnie one są już od dawna martwe. A wiadomo co już umarło to nie odrodzi się ponownie. Po dwóch tygodniach regularnego brania tabletek, chodzenia na terapie oraz regularne sprawdzanie rąk wpędziły mnie w paranoje, czuję się ospała, markotna... przygnębiona. Ta rodzinna, ciepła atmosfera w domu sprawia iż chce mi się wymiotować, jesteśmy wszyscy dla siebie tacy mili. Spędzam dnie na spaniu bądź pisaniu piosenek, czasem mówię do siebie, ale jest to spowodowane silnymi psychotropami, które przypisał mi psychiatra. Tak, wysłali mnie do psychiatry, a przecież nie jestem obłąkana... bo nie jestem, prawda?
~*~
OD AUTORKI: Oto i jest, długo wyczekiwany rozdział szósty cz. druga. Moje życie wygląda dalej tak samo, albo i nawet gorzej, wszystko mi się sypie powoli dlatego też tak długo nic się nie pojawiło. Rozdział jest dla mnie taki sobie, smętny i nie trzymający się kupy, opinię jednak pozostawiam wam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdzial jest swietny obys nastepny dodala szybciej niz ten i nie przestawaj pisac bo masz do tego dar
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wspaniały! Prawie popłakałam się czytając list Justina, wzruszające, ale jak musiało zaboleć ją :(( Biedna Jade z tym wszystkim została sama mimo tego, że wielu ludzi ją otacza. Strasznie podoba mi się ten rozdział i ciekawi mnie co będzie dalej.
OdpowiedzUsuń[ www.collision-fanfiction.blogspot.com ]
Niesamowity!!
OdpowiedzUsuńKocham go ;3
ostatni-wdech.blogspot.com
Kocham ten blog jest świetny ten rozdzial jak kazde inne :3 Daj szybko nn ! ;))
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej, trafiłam tu przypadkiem :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libster Award Blog więcej u mnie:
http://domowariato.blogspot.com/2013/12/libster-award-blog.html
Tia.
Coś czuję, że tu jeszcze wrócę jak będę miała czas.
http://strong-zayn-malik.blogspot.com/ - Serdecznie zapraszam na moje nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Liczę na komentarz ze szczerą opinią. Miłego dnia. :)
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na https://www.youtube.com/watch?v=EXBgzTry2ns
http://sistersalleadyandally.blogspot.com/
Zostawcie komentarz jeśli możecie :)
Obłędne :* Tylko dlaczego nie ma tyle nowego rozdziału ?
OdpowiedzUsuńZa dużo na głowie, szkoła, problemy, za dużo wszystkiego na prawdę, obiecuję że na wakacje powrócę :)
UsuńWow, naprawdę świetnie piszesz. Zaczęłam czytać twojego bloga wczoraj i muszę przyznać, że niemiłosiernie mnie wciągnął. Bardzo podoba mi się ten rozdział. Tyle w nim emocji....
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i zapraszam do mnie:
www.tlumaczenie-cabin-fever.blogspot.com
LadyLorence
Gratulcje! Zostałaś nominowana do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńWięcej informacji: http://carter-evans.blogspot.com/
Proszę napisz już nowy rozdział. Zdaję sobie sprawę z tego, że możesz mieć dużo na głowie itp., ale zrób to dla nas.
OdpowiedzUsuń